piątek, 10 maja 2013

Do domu czas...

09 maja 2013r. - dzień wylotu.

O 06:05, bez śniadania - co było oburzające - wyruszyliśmy w drogę na lotnisko.
Odprawa przebiegła pomyślnie. Dzięki szybkości Julki do nadania bagażu stawiliśmy się jako pierwsi. A przy bramce... zupełnie inaczej niż w Polsce. Wodę można było przenieść, aparatów i komputerów nie trzeba było wyciągać, itd.
W samolocie, wszyscy głodni zakupiliśmy bułki (15,00 PLN/szt), aż chyba zabrakło - hahaha...
Maciek poinstruował mnie jeszcze jak wyjechać sprawnie z Warszawy na autostradę, bo godzina będzie prawie szczytowa.
W stolicy wylądowaliśmy grubo przed czasem. Ale żeby się tym faktem nie zachłysnąć, na bagaże czekaliśmy koszmarnie długo.

I w tej miłej atmosferze, po wymianie między sobą adresów email'owych i numerów telefonów, rozstaliśmy się z nadzieją, że utrzymamy ze sobą kontakt i spotkamy się niedługo.


Małgosiu, Maćku,
Julko i Mateuszu 
bardzo wam dziękujemy, za tak wspaniale i miło spędzony czas.
Dziękujemy  


Mam nadzieję, że wrócę jeszcze nie raz do Tunezji, bo mimo wielu nieprzyjemności jakie miały miejsce na początku tego wyjazdu, mogę spokojnie powiedzieć, że...

Jest to jedno z wielu miejsc na świecie,
które na zawsze pozostanie w mojej pamięci,
jako to naj...